Chat Makeup * Makeup Revolution & Catrice *
Witam 😉 Dziś pokażę Wam makijaż – chat makeup, który zrobiłam i sfotografowałam już jakiś czas temu i tak sobie czekał na swoją kolej 😉
Jest to makijaż wykonany nowościami, nowościami dla mnie, ale nowo wydane produkty też się w nim znajdują. Jak pokazywałam Wam “styczeń w zdjęciach” to jednym z nich było poniższe zdjęcie z moimi zakupami kosmetycznymi:
W tym makijażu użyłam m.in. większości z tych produktów, plus paletkę ze zdjęcia poniżej:
W prezentowanym dzisiaj makijażu miałam na sobie te kosmetyki pierwszy, bądź drugi raz. Więc jest to trochę test-pierwsze wrażenie, jednak wzbogacone o późniejsze doświadczenia. Gdyż jak wspominałam, makijaż ten wykonałam początkiem lutego i zdążyłam już parę razy sięgać po niektóre z tych produktów ponownie.
Oprócz prezentowanego makijażu, napiszę Wam po kilka słów o każdym produkcie z powyższych zdjęć 😉
Tak prezentuje się makijaż:
Jak już wspomniałam, w tym makijażu użyłam większości z przedstawionych produktów…
Zacznę wiec od tych, których nie użyłam 😉
1. Essence Brush Cleansing Spray –
-
Cena: 2,95 euro. Oczywiście nie jest to produkt do makijażu twarzy 😉 Jednak postanowiłam o nim napisać skoro znalazł się na zdjęciu.
Jest to spray do szybkiego czyszczenia pędzli. Spryskujemy nim pędzle, czekamy kilka minut, przecieramy nimi o suchą szmatkę/ręcznik papierowy/chusteczkę higieniczną i gotowe. Jest to produkt do sytuacji awaryjnych, gdy potrzebujemy pędzli które mamy brudne, mamy kilka minut na wyczyszczenie ale nie tyle by czekać aż wyschnął.
Pewnego razu postanowiłam wypróbować go na większej grupce pędzelków, tak dla testu. I powiem Wam że odchorowałam tą sytuacje.
Owszem, pędzle były wyczyszczone na tyle, że nie zostawiały pigmentu. Produkt spełnił swoje zadanie. Natomiast jego zapach jest nie do przejścia. W pierwszych sekundach wydawał mi się bardzo ładny, taki słodkawy. Jednak po minucie miałam już go dość. Strasznie duszący, przytłaczający, intensywny i długo utrzymujący się. Słuchajcie, wietrzyłam mieszkanie a i tak mnie głowa od tej woni rozbolała.
Możliwe że stało się tak, dlatego że użyłam go do większej ilości pędzelków na raz. Nie wiem. Miałam do niego drugie podejście i wtedy czyściłam mniejszą ilość pędzli, ale zapobiegawczo poszłam na taras i używałam go przy otwartym oknie… No nie, zdecydowanie NIE polecam.
/swoją drogą tak na ten produkt narzekałam mężowi, że dostałam czyścik gąbeczkowy 😀 (z którego jestem zadowolona) Pokazywałam go tutaj na instagramie/
2. Makeup Revolution pomadka Lipstick Atomic Make Me Tonight –
-
Cena: 1,45 euro. Tą szminkę wrzuciłam do koszyka “przypadkiem”, ponieważ była na promocji i jej cena była śmieszna. Formuła nie jest rewelacyjna, konsystencja również. Taka typowa, kremowa pomadka w sztyfcie. Trochę jak szminki z przed 10 lat. Skusiła mnie kolorem, pomyślałam że za tą cenę warto wziąć chociażby po to, żeby sprawdzić jak czuję się w takim odcieniu.
Ciekawych jak w niej wyglądałam zapraszam do przejrzenia zdjęć w tym poście.
Usta:
3. Makeup Revolution Matte Lip Kit “ECHELON” –
-
Cena: 6,99 euro. W tym makijażu jest tej pomadki (bez konturówki) dosłownie odrobinkę. Wklepałam w usta niewielką ilość opuszkiem palca. Grubszą, “porządną” warstwę tej pomadki miałam na sobie w tym makijażu. Wtedy również nie używałam konturówki z zestawu, zresztą jak widzicie na powyższym swatchu jak te zestawy są nietrafione kolorystycznie.
Co mogę powiedzieć o pomadce po tych dwóch użyciach? Czułam ją mocno na ustach w tej “pełnej” wersji. Zdziwiłam się, że nawet po delikatnym wklepaniu palce również była wyczuwalna. Trwałość przyzwoita, zjadała się nawet ładnie. Ale nie zachwyciła mnie.
Produkty do makijażu twarzy:
4. Makeup Revolution conceal and define concealer w kolorze C1 –
-
Cena: 4,99 euro. I tutaj pozwólcie, że zdjęcia będą mówić same za siebie. Nie będę się rozpisywać na jego temat, gdyż już w czwartek pojawi się o nim cały post 😉
5. Makeup Revolution paleta do konturowania Ultra sculpt & contour Kit w odcieniu Ultra Light/Med C04 –
-
Cena: 4,49 euro. Ogólnie, paleta piękna. Ale nie zgadzam się że jest “lihgt to medium”.
Medium owszem, ale light? Nie.
Róż jest błyszczącym brązem…. używać go będę jedynie na oczy.
Rozświetlacz piękny, ale na ciemniejszej bazie, ciemniejszej od jasnego podkładu i na jasnych karnacjach będzie przyciemniał wybrane partie zamiast je rozświetlać. Najbardziej to zauważam na nosie i łuku kupidyna.
Bronzer – najczęściej będę po niego sięgać, bo ja lubię gdy konturowanie widać, podoba mi się jaki daje efekt. Jednak trzeba na niego uważać! Pigmentacja jest naprawdę mocna i można sobie zrobić plamy. Ja zazwyczaj najpierw dotykam pędzlem dłoni, a dopiero później nakładam na twarz.
Zresztą widać po zdjęciach, ze wyszłam na opaloną 😀
6. Essence pędzelek do rozświetlacza hololighter brush –
-
Cena: 3,45 euro. Oczywiście, zgarnęłam go ze względu na wygląd 😉 Trzonek pięknie odbija światło.
Sam pędzelek jest fajny. Nie zawrócił mi w głowie ale lubię po niego sięgać.
Teraz trochę o oczach:
7. Catrice Spectra Light Eyeshadow Glow Kit wersja kolorystyczna 010 Manic Pixie Dream Girl –
-
Cena: 4,99 euro. Cienie same w sobie są piękne, nabrane na palec również bardzo ładnie wyglądają. Niestety mam wrażenie, że tracą na intensywności po nałożeniu na oko. Przyznam że jestem nimi zawiedziona, bo spodziewałam się jakiegoś “wow”, a tu taki średniaczek.
Sięgam po nie czasem, ale tylko do wewnętrznych kącików.
W przypadku tego makijażu stworzyłam coś ala half-cut crease, odcięłam je za pomocą mojej ukochanej bazy pod cienie marki Catrice (pisałam o niej tutaj) i na nią nałożyłam te cienie. Dodałam je też w wewnętrznych kącikach.
Ponadto użyłam cieni z palety Lingerie marki NYX Cosmetics
8. Catrice magiczny eyeliner Transforming Liquid Liner –
-
Cena: 3,49 euro. Była to edycja limitowana “Vinyl vs. Velvet”. W dodatku nie wiem czy dostępna w Polsce. Ja kupiłam w Niemczech.
Producent obiecuje, że jest to żelowy liner, który przemienia cienie do powiek w eyelinery. Ja lubię takie cuda, więc się pokusiłam.
Ja opis rozumiałam tak, że mamy przejechać tym specyfikiem po cieniach i tak gdzie go nałożymy, tam cień w magiczny sposób zmieni się w liner.
No nie, tak to niestety nie działa. Na dowód macie zdjęcie:
-
Ale jak widać, już po przejechaniu palcem zadziałała magia. Jednak nie jest to fajna opcja do wykonania na oku. Nie będziemy go pocierać, w dodatku rozcierając to co jest dookoła. Postanowiłam więc namalować najpierw linie tym wynalazkiem, a później pędzelkiem nałożyć na nią cienie.
Oto efekt:
* Tutaj akurat są cienie z wyżej opisanego trio z Catrice oraz cienie z palety Cocoa Blend Zoeva.
Niżej same cienie, wyżej cienie na linerze
-
Jak widzicie efekt jest wzmocniony przy opalizujących, holograficznych cieniach, natomiast przy “zwykłych” już za bardzo zmiany nie widać. Można równie dobrze namalować kreskę na oku samym cieniem, o ile nie mamy problematycznych powiek.
Nie jest to produkt must have. Nie jest on w ogóle potrzebny osobom, które nie kombinują z makijażem. Jednak jak, jako już lekko makijażowym “freak” cieszę się, że mam ten specyfik i na pewno będę go używać. Zwłaszcza, że mi kreski namalowane samym cieniem od razu się odbijają na tej opadającej części powieki.
Największym jego minusem jest to, że produkt jest przeźroczysty i nie widzimy gdzie nim pomalowaliśmy, później dokładamy na niego cienie “w ciemno” więc jest to zdecydowanie produkt dla osób, które nie mają problemu z namalowaniem kresek.
W tym makijażu, na ten liner nałożyłam cień 170 PINKtastic marki Catrice, o którym pisałam tutaj.
Chat makeup – Pozostałe zdjęcia makijażu:
Koniecznie napiszcie czy podoba Wam się taka forma posta ;)